Prolog

W Londynie tego dnia zrobiło się bardzo gorąco. Mimo pochmurnego ranka, popołudnie stało się naprawdę piękne, słoneczne i gorące. W końcu ostatni dzień wakacji. Właśnie ostatni, a ja w ogóle nie czuję, że one były. Nie wypoczęłam wcale, a przecież od tego są wakacje. Jutro wracam do szkoły i znowu zaczną się problemy z nią związane. Mnóstwo nauki, kartkówek, sprawdzianów. Nawet nie chcę o tym myśleć.  Dzisiejszy dzień zaplanowałyśmy już z Camill. Wieczorem wybieramy się do clubu. Organizowana jest w nim jakaś wielka impreza. Mamy zamiar się dobrze bawić w ostatni dzień tegorocznych wakacji i choć na chwilę poczuć, że jednak były. 

Powędrowałam do salonu, który znajdował się na dole i w którym siedział mój dziadek u którego mieszkam razem z Camill.
-Cześć dziadku -podeszłam do starszego pana, który siedział w wielkim bujanym fotelu i czytał czarno białą gazetę. Ucałowałam go w czoło.
-Oo Roxanne witaj wnusiu. -odpowiedział starszy pan i z powrotem wrócił do czytania gazety.
-Wiesz może gdzie jest Camill ? -zapytałam grzecznie dziadka. On zaś spojrzał na mnie i odpowiedział.
-Wyszła, nie pytałem ją gdzie idzie . Powiedziała, że za chwilę wróci.
-Okej . -uśmiechnęłam się miło i poszłam z powrotem do swojego pokoju. Usiadłam na krześle przy moim biurku. Spojrzałam na zdjęcia zaczepione przy lustrze. Mama, tata . Tak bardzo mi ich brakuje, ale wiem, że dobrze zrobiłam . Co prawda codziennie za nimi tęsknie, ale tutaj mam więcej luzu i mogę robić to co kocham. W Polsce było to trochę trudniejsze, bo moja drużyna została przeniesiona na drugi  koniec Polski. Nie wiem czemu. Tutaj mam dobrą szkołę i pasję, przyjaciółkę, ale też namiastkę rodziny. Musi mi to wystarczyć.
Z rozmyśleń wytrącił mnie trzask drzwi dochodzącego z dołu. Zaraz po tym do pokoju wparowała moja przyjaciółka z dwiema reklamówkami.
-Już są ! Łap! -mówiąc to rzuciła mi paczkę. Złapałam i spojrzałam na nią podejrzliwie.
-Co to?-zapytałam spokojnie nadal na nią patrząc.
-Otwórz to się dowiesz! -odpowiedziała entuzjastycznie.
Mimo wątpliwości otworzyłam. Zobaczyłam śliczną jasno niebieską, błyszczącą sukienkę. Popatrzałam znów na przyjaciółkę tym razem z uśmiechem .
-Z kąt ty to masz dziewczyno ! -zawołałam ucieszona.
-Udało mi się zdobyć. Mam dwie jedna dla mnie i jedna dla ciebie. Trzeba jakoś dzisiaj wyglądać !-zaśmiała się .
-Pewnie kosztowały fortunę ! -spojrzałam na łup Camill.
-Nie gadaj tyle tylko ubieraj ! Przymierzamy! -rozkazała.

Wyszłam z łazienki. Moja przyjaciółka była już ubrana w swoją identyczną jak moja tylko czerwoną sukienkę . Naprawdę rzucały się w oczy.
-I jak? -zapytałam nieśmiało, gdyż była długości nie więcej ni mniej na wysokości moich ud.
Podeszłam do dużego lustra stojącego w moim pokoju. Nie żebym była jakaś zarozumiała albo coś, ale wyglądałam nieziemsko. Podeszła do mnie Camill. W lustrze było widać teraz nas dwie.
-No żaden chłopak się nam nie oprze kochana! -zaśmiała się .
-Przestań ! Głupek ! -zaczęłyśmy się śmiać . 

Dochodził wieczór . Wyszykowane wyszłyśmy z domu żegnając się wcześniej z moim dziadkiem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz