wtorek, 28 stycznia 2014

Ludzie mogą Cię podnosić, ale to Ty musisz ustać.

Luke zaczął się śmiać, a raczej uśmiechać cwaniacko. Był bezczelny. Bałam się go.
-Co szmato ? ! Myślisz, że tak łatwo się mnie pozbędziesz? -zapytał tym swoim pewnym głosem patrząc mi prosto w oczy. Do oczu napłynęły mi łzy. Harry stał tuż przed Luke'iem. Obejrzał się za siebie. Popatrzył na mnie. Był wkurzony.  Pewnym krokiem podszedł do chłopaka i szarpnął za bluzkę. Popchnął go. Luke oddał mu tym samym. Harry się wściekł i z całej siły uderzył Luke'a pięścią w twarz. Chłopak ponownie upadł na podłogę. Z nosa leciała mu krew.  Harry stał nad nim .
-Odszczekaj to. -powiedział loczek zaciskając zęby.
-Bo co?- Luke zadrwił  trzymając się za krwawiący nos. Przez chwilę byłam w szoku. Nie wiedziałam co się dzieje. Ocknęłam się.
-Harry!-krzyknęłam podbiegając do chłopaka. Przytuliłam jego ramię. Ten odwrócił się w moją stronę i przytulił mnie mocno.
-Przestań...-szepnęłam wtulając się w jego tors.
-Już dobrze -szepnął.
Luke pozbierał się z ziemi. Z jego nosa nadal leciała krew. Harry musiał mu dosyć mocno przyłożyć.
-To jeszcze nie koniec. Jeszcze mi za to zapłacisz. Oboje mi za to zapłacicie-powiedział na odchodne.
Zaczęłam płakać. Wiedziałam, że to się tak nie skończy. Nie w przypadku Luke'a. On zawsze stawia na swoim i zawsze wygrywa. Nie chcę powtórki z tego co działo się kiedyś. Przed przyjazdem tutaj. Mam nadzieję, że trener mnie nie zauważył, bo nie mam siły na dzisiejszy trening. Nie mam siły na nic.
-Dziękuję -powiedziałam do loczka odrywając się od niego. Ten tylko przyjaźnie się uśmiechnął.
-Chodźmy stąd.-powiedział . Wyszliśmy z lodowiska.
***
Wróciliśmy do domu. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Ściągnęliśmy buty i weszliśmy do salonu. Jednak nie byliśmy sami.
-Niall!? -zapytał zdziwiony loczek. Blondyn szybko odsunął się od Camilli, którą właśnie całował. Stałam jak wryta. Coś mnie jeszcze zaskoczy w dzisiejszym dniu? NIE! Roxanne nie kracz! Camilla zrobiła się cała czerwona i zaczęła się śmiać. Niall popatrzał na nią i również się uśmiechnął.
-Gówniarzu przestraszyłeś nas! -krzyknął rozbawiony Nialler .
-Nie wątpię -odpowiedział mu Harry.
-I NIE JESTEM GÓWNIARZEM !-dodał rzucając się na kanapę obok dwójki gołąbków.
-Jesteście parą ? Od kiedy?-zapytałam zdziwiona siadając obok speszonej przyjaciółki.
Nialler popatrzał na zegarek.
-Hm... była trzecia? Jak ci powiedziałem, że cię kocham? -popatrzał na Camillę, która właśnie wybuchła śmiechem.
-Ale z ciebie romantyk... -powiedział Harry z sarkazmem.
-Szczęścia kochana-przytuliłam Camillę. Ta uśmiechnęła się.
-A ja? -zapytał Nialler z miną zbitego psa.
-Ty masz Camillę ! -odpowiedziałam patrząc na niego kątem oka na co ten zaśmiał się uroczo przysuwając  do Camilli. Opowiedziałam swojej przyjaciółce i przy okazji podsłuchał to także Nialler o całym zajściu z Luke'iem. Była zszokowana na wieść o tym, że jest tu razem z Jackob'em.
-Na szczęście masz gówniarza do ochrony -wypalił Niall. Harry zaśmiał się ukazując swoje dołeczki i rząd białych zębów, a potem zmierzył go wzrokiem. Pewnie daltego, że nazwał go znowu gówniarzem. Przekręciłam oczami.
-Niall nie żartuj -skarciła go Camilla.
-Ja nie żartuję -odpowiedział znów rozbawiony Nialler.
-Mogę mu trzepnąć w łeb?-zapytałam Camilli oczywiście w żartach. Ta popatrzyła na swojego chłopaka i przytuliła go.
-Nie pozwalam!-powiedziała stanowczo całując go w usta.
-Fuj!- Harry popatrzył na mnie i zaśmiał się.Wstałam i ruszyłam w kierunku kuchni żeby zrobić  wszystkim coś do picia. Byłam tak zajęta swoimi sprawami, Louis'em, że nie zauważyłam iż Camilla i Niall mocno zbliżyli się do siebie. Z szafki wyciągnęłam cztery szklanki i nalałam do nich soku pomarańczowego. Wzięłam do ręki swój telefon i napisałam krótkiego sms'a do moich rodziców.
''Dziękuję''
Nie wiem w sumie za co im dziękowałam, bo to wszystko dzięki Harry'emu. Dzięki niemu mogę tutaj zostać. Wzięłam szklanki z sokiem i zaniosłam do pokoju kładąc je na stoliku.  Usiadłam z powrotem na swoje miejsce.
-Właściwie czego chce Luke?-zapytał Harry. Popatrzałam na Camillę.
-Kiedyś z nim byłam. Bardzo go kochałam, ale okazał się być dupkiem. Był strasznie zazdrosny o wszystko. W jego przypadku kochać znaczyło krzywdzić, bo stawał się coraz bardziej brutalny. Zerwałam z nim tuż po przyjeździe tutaj . To było jakieś półtora roku temu.  Groził, że coś mi zrobi, że nie pozwoli mi tak po prostu odejść. Powiedział, że mnie znajdzie,ale nie wierzyłam  w to. Do dzisiaj...-odpowiedziałam mniej więcej o co chodzi.
-Ten cały Jack...wie o tym ? że on taki jest-zapytał ponownie loczek.
-Jackob -poprawiłam
-Nie ważne -odpowiedział obojętnie.
-Nie, nie wie o tym. Są najlepszymi przyjaciółmi -odpowiedziałam. Zaskoczył nas dzwonek do drzwi. Spojrzałam na Camillę.
-No nie pękaj to na pewno nie on -odpowiedziała zabawnym głosem. Mi nie było do śmiechu. Bałam się go. Harry najwidoczniej to wyczuł .
-Lepiej dmuchać na zimne . Ja otworzę -powiedział wstając z kanapy. Ruszył w kierunku drzwi...
_____________________________________________________________
Okej dodaję kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podoba :) Dziękuję za wszystkie miłe komentarze :) To naprawdę bardzo motywujące. Kolejny rozdział już niebawem . Pozdrawiam x CZYTASZ-KOMENTUJ xxx
JULIA! dodałam już twój imagin z Niall'em :) ALEX ! Twój z Harry'm dodam niebawem x Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję za miłe słowa. To naprawdę dużo dla mnie znaczy x

sobota, 25 stycznia 2014

W Twoim przypadku „kochać” znaczyło „krzywdzić”.

Nie mogę uwierzyć własnym oczom. Jackob! Mój dobry kolega z podstawówki i gimnazjum ! Co on tutaj robi. Minęło tyle czasu. Tak dawno go nie widziałam. Stałam jakby ktoś przykleił mnie do ziemi.
-Roxanne to ty?! -zapytał dość wysoki brunet o niebieskich oczach.
-Jackob? -zapytałam . Wolałam się upewnić.
-Tak -odpowiedział entuzjastycznie. Harry stał nieco zdezorientowany.  To tak, zamiast ich ze sobą poznać to ja gadam jak głupia. Zawsze tak mam . Zawsze o wszystkim zapominam.
-To jest Jackob, przyjaciel z dawnych lat -zaśmiałam się. Niewiarygodne. Nic się nie zmienił... no może trochę urósł. Pamiętam jak był niższy ode mnie, a teraz? Teraz to ja patrzę na niego z dołu.
-Harry Styles -przedstawił się brunet wyciągając rękę do Jackoba.
-Zgaduje, że jesteś chłopakiem Roxanne-powiedział uśmiechając się przyjaźnie.
-Nie, to tylko przyjaciel . -odpowiedziałam śmiejąc się.
-No tak -rzekł loczek. Chyba czuł się dosyć nieswojo.
-Co tutaj robisz? -zapytałam . Byłam nadal w szoku.
-Przyjechałem do pracy. Jestem tutaj instruktorem drużyny hokejowej juniorów. -odpowiedział.
-Naprawdę ? Nadal trenuję. Właśnie dlatego tutaj jestem. -oznajmiłam.
-Wiedziałem, że z tego nie zrezygnujesz.Ale nie sądziłem, że cię tutaj zobaczę. Jednak nie żartowałaś. Ja i Luke przyjechaliśmy tutaj żeby uczyć młodych hokeistów. W Polsce teraz ciężko o pracę, a szczególnie o pracę którą się lubi-odpowiedział. Ja się chyba przesłyszałam.
-Luke też tutaj jest?!
-Tak, razem tutaj przyjechaliśmy. Sam bym się nawet nie odważył. -powiedział.
-Przepraszam, że wtrącam... kto to Luke? -zapytał skołowany loczek .
Ja i Jackob popatrzyliśmy na siebie.
-Mój...były...chłopak...-Odpowiedziałam nieco speszona.Tak to o nim zawsze tyle gadałam. To on jest tym cholernym, złym doświadczeniem. Nieszczęśliwą miłością. Chciałam o nim zapomnieć wraz z przyjazdem do Londynu, ale nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek zobaczę tego drania.
-aa... przepraszam...-zaczął Harry.
-Nie masz za co -wtrąciłam, a zielonooki popatrzył mi w oczy.
-Już zapomniałam -powiedziałam wymuszając uśmiech i spuszczając głowę w dół na swoje buty.
-To my już będziemy iść ... -powiedział loczek.
-Może masz ochotę iść z nami? -Harry spiorunował mnie wzrokiem. Chyba liczył na to, że będziemy sami.
-Nie, muszę wracać ...zaraz mam trening -powiedział widząc niemiły wzrok Harry'ego.
-No jak chcesz.
-Tak... rzeczywiście nam przykro. -powiedział z sarkazmem loczek. Popatrzałam na niego z pogardą.
-No co? -zapytał udając zdziwionego. Jackob tylko się uśmiechnął i poszedł . Oczywiście zostawiając mi swój aktualny numer telefonu.
-Czyś ty do reszty zgłupiał ? -byłam zła na Harry'ego.
-Ale co ja zrobiłem? -udawał głupiego.
-Dlaczego go tak potraktowałeś ?!
-Przecież ja nic nie zrobiłem ! Musiał iść ... -powiedział wymachując rękami.
-Jesteś bezczelny!
-Wiem-zaśmiał się . Co w tym do cholery takiego śmiesznego? Żyję wśród idiotów. A podobno to ja jestem od niego młodsza i powinnam być bardziej dziecinna... dlaczego jestem mądrzejsza? Nic więcej nie odezwałam się na ten temat.  Poszliśmy do restauracji. Zjedliśmy lunch. Dużo rozmawialiśmy. O dziwo obyło się bez sprzeczek. Nawet było bardzo zabawnie. Spojrzałam na zegarek.
-Czas na mnie. Obowiązki wzywają... -powiedziałam wstając z miejsca, a zaraz za mną wstał zielonooki.
-To znaczy? -zapytał wlepiając we mnie wzrok.
-Trening panie Styles.-odpowiedziałam z zabawnym tonem .
-Chyba, że ... idziesz ze mną ? -dodałam.
-Jasne! Ale nie będę już jeździł. Jeszcze ci konkurencji narobię i mnie znienawidzisz-zaśmiał się Harry. Nienawidzę jak się przechwala. Ale ma rację... jeszcze mój trener go polubi i zaproponuje pomoc w turniejach czy coś ... a tego bym nie przeżyła.

Weszliśmy na lodowisko. Było jeszcze trochę czasu.
-Ale tu zimno-powiedział Styles pocierając swoje dłonie. Zatrzymałam się i spojrzałam na chłopaka.
-To lodowisko Styles-odparłam, a ten zaśmiał się.
-Idę po herbatę do automatu. Zaraz wracam -powiedział i ruszył w kierunku kas i krzesełek przy których stały automaty z gorącą herbatą i innymi napojami. Nie przepadałam za nimi.
Stałam z daleka obserwując młodzików trenujących wraz z Jackob'em.
-Znów się spotykamy ! -powiedział znajomy mi głos . Dobiegał tuż zza moich pleców. Nie tylko nie on ! Proszę ! Całe moje ciało przeszyły ciarki. Bałam się. Postanowiłam nie reagować. Jednak to nic nie dało. Poczułam szarpnięcie i zaraz znalazłam się obok ściany, a bardzo blisko mnie znajdował się Luke. Za blisko!
-Mówię do ciebie! Mnie się nie ignoruje ! Już nie pamiętasz! -powiedział zaciskając zęby.
-Zostaw mnie -próbowałam się wyślizgnąć, bez skutku.
-Chyba śnisz słoneczko... -powiedział przyciskając mnie mocniej do ściany. Bałam się. Wiedziałam do czego jest zdolny. To potwór.
-Myślałaś, że jak wyjedziesz do Londynu to cię nie znajdę? Mylisz się! Zawsze się mylisz ! Jesteś naiwna jak małe dziecko! -mówił. Widziałam w jego oczach to co wtedy. Złość, poczucie przewagi.
-Zostaw ją! -krzyknął wściekły Harry, który właśnie zmierzał ku nam ze złością. Chwycił go za bark i odsunął ode mnie. Odsunął to mało powiedziane. Mocno nim szarpnął, a ten upadł na ziemię.
-Wszystko w porządku? -zapytał patrząc mi głęboko w oczy.
-T-tak -wyjąkałam.
-Nie ręczę za siebie! -powiedział zwracając się do zbierającego się z podłogi Luke'a...
____________________________________________________________________________
No dobra to dodaję kolejny rozdział. Bardzo cieszy mnie fakt, że są osoby które to czytają i komentują. Bardzo jestem za to wdzięczna. Ale zauważyłam, że was jest coraz mniej. Nie wiem czy to jest spowodowane tym, że opowiadanie robi się nudne? głupie? czy, że Wam się po prostu nie podoba czy tym, że nie chce się Wam już komentować. Jak mówiłam komentarze są bardzo motywujące. Mam już napisaną kolejną część, ale to od Was zależy czy mam ją dodać czy nie. Zastanawiam się nad zawieszeniem bloga. No bo jaki jest sens pisania opowiadania, które nie ma odbiorców? Według mnie żadne. :(  Jeszcze raz bardzo chciałabym podziękować tym osobom, które komentują każdą część i czytają :) Naprawdę wielkie dzięki xx  Pozdrawiam xx
PS: Piszcie w komentarzach czy chcecie żebym dalej kontynuowała bloga i oczywiście czy rozdział Wam się podoba. xx JULIA! Wiem, że chciałaś imagina z Niall'em :) Dodam go w najbliższym czasie :)

wtorek, 21 stycznia 2014

Harry ! Jesteś wielki !

Patrzyłam na swoje lustrzane odbicie. ''Masz pecha dziewczyno. Pecha jak nikt inny'' -powiedziałam do siebie w myślach.
-Stary jesteś kretynem ! -usłyszałam grobowy głos Harry'ego.
-To nie moja wina. Sam nie jesteś święty! Więc przestań !-powiedział Louis. Czy oni naprawdę sądzą, że ściany są grube w każdym zakątku studia? Postanowiłam wyjść z łazienki. Otworzyłam drzwi i spojrzałam na tę dwójkę. Od razu skierowali na mnie wzrok.
-Wszystko gra? -zapytałam udając, że nic nie wiem.
-Tak -odpowiedział przyjaźnie Louis.
-Masz zamiar nadal dawać jej złudną nadzieję?!-zbulwersował się zielonooki. Louis popatrzał na niego wzrokiem takim jakby chciał powiedzieć ''zamknij się w końcu!''
-No co taka jest prawda. Jesteś idiotą ! -dorzucił Harry. Zdziwiło mnie zachowanie Harry'ego. Stałam nie wiedząc co mam zrobić, powiedzieć.
-Rozumiem-odezwałam się po krótkiej chwili milczenia. Louis popatrzył na mnie pytająco.
-Rozumiem. Przecież tak łatwo nie da się po prostu przestać kogoś kochać. -uśmiechnęłam się. Louis odetchnął z ulgą. Oczywiście to nie oznaczało, że nie mam mu tego za złe, ale teraz przynajmniej mam pewność, że nic z tego nie będzie i że nigdy naprawdę go nie kochałam. Głupie zauroczenie. Gdybym naprawdę coś do niego czuła z pewnością nie odpuściłabym tak łatwo. Skoro mój przyjaciel jest szczęśliwy to ja chyba też powinnam.
-Jesteście  cholernie  niedojrzali! -odezwał się loczek. Oboje popatrzyliśmy na niego. Ten zaś ukazał swoje dołeczki i rząd białych ząbków. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Weszliśmy z powrotem do studia. Rozglądnęłam się po wielkiej kanapie . Nigdzie nie było Niall'a i Camilli. Spojrzałam na pomieszczenie do nagrywania. Niall siedział obok Camilli i pokazywał jej coś na gitarze. Tak, Camilla i ta jej słabość do gitar ... i chłopców z gitarą.

Wieczorem chłopcy odwieźli nas do domu. To był świetny dzień. Po raz kolejny uświadomiłam sobie jaki talent posiadają chłopcy.
-Przepraszam -szepnął Louis gdy się z nim żegnałam. Nic nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się. Weszłam do domu. Pobiegłam na górę. Rzuciłam torebkę na łóżko. Wyleciało z niej parę rzeczy. Między innymi moja komórka, portfel i... kartka? Podeszłam zdziwiona do łóżka. Podniosłam kawałek papieru. Był zgięty na pół. Otworzyłam.
''Nie mieliśmy okazji porozmawiać i lepiej się poznać. Będę po ciebie o 10.00
-Harry. xx ''
Przepraszam co? Odłożyłam papierek na szafkę i poszłam do łazienki. Uznałam to za żart. Przecież to Harry. On nic nie bierze na poważnie. Zaliczyłam wieczorną toaletę i położyłam się do łóżka.

-ROXANNE! ROXANNE DO CHOLERY!-obudził mnie głos... a raczej krzyk mojej przyjaciółki. Zerwałam się z łóżka. Zbiegłam na dół.
-Czego się tak drzesz! -powiedziałam zdenerwowana. Jestem strasznym śpiochem. Nagle moim oczom ukazała się wysoka postać w lokach i szafirowych oczach.
-Harry?! Co ty tutaj robisz?! -Loczek zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów. Znów byłam w samej bieliźnie. Cholera! Muszę nauczyć się jednej rzeczy . ZAWSZE ZABIERAĆ ZE SOBĄ SZLAFROK, a szczególnie gdy ktoś niespodziewanie zrywa cię z łóżka i chce byś w natychmiastowym tempie zeszła na dół. Harry zaśmiał się. Podszedł bliżej.
-Czyta się karteczki od cichych wielbicieli.-zaśmiał się Styles. Zaraz wyjdę z siebie i stanę obok. Popatrzałam na niego zawieszając ręce na klatce piersiowej.
-Idziesz czy nie? -zapytał już poważnie. Przekręciłam oczami. No w sumie co mi tam . To ostatni dzień w Londynie.
-Okej... -już chciałam ubierać buty kiedy zorientowałam się, że nadal jestem w samej bieliźnie. Harry zaśmiał się.
-Daj mi chwilę, co? -powiedziałam i pobiegłam na górę.
Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej czarne leginsy i białą luźną bluzkę i kremowy dłuższy sweterek. Ubrałam to na siebie po czym zrobiłam lekki makijaż i uczesałam włosy w niedbałego koka. Zabierając ze sobą torebkę zbiegłam na dół.  Nie ma to jak wyrobić się w niecałe dziesięć minut. Wyszliśmy z domu.

-Po co chciałeś się spotkać? -zapytałam . Szliśmy parkiem . Co jakiś czas zatrzymywaliśmy się po to by Harry mógł sobie zrobić zdjęcie z fanami.
-Nic o tobie nie wiem . -odpowiedział.
-A powinieneś coś wiedzieć? -zadałam pytanie ponownie.
-Chciałbym.-powiedział uśmiechając się. Patrzył przed siebie. Na mojej twarzy również zagościł uśmiech.
-Po za tym rozmawiałem z twoimi rodzicami -zaczął. Co on powiedział? Z kim rozmawiał? Nie wierze.
-Pozwolili ci  tutaj zostać. Tobie i Camilli. Pod jednym warunkiem... -powiedział.
-Jakim?
-Co jakiś czas będę cię odwiedzał... No i trochę nakłamałem ...
-Z tym pierwszym nie mam problemu. A co im powiedziałeś?
-Że się w tobie zakochałem i że nie chcę żebyś wyjeżdżała. -odpowiedział.
-Haha to naprawdę niezłe. -odpowiedziałam śmiejąc się.
-I tak po prostu pozwolili? -dodałam.
-Musieli. Powiedziałem, że nigdzie cię nie puszczę! -powiedział śmiejąc się.
-To dlaczego do mnie nie zadzwonili?
-Bo powiedziałem im, że sam ci to powiem. Ty o niczym nie wiedziałaś. Pewnie byś wypaplała i wyszłoby kłamstwo na jaw. -odpowiedział.
-Dziękuję ci Harry! Jesteś wielki! -powiedziałam.
-Należmy mi się chyba coś, co? -popatrzyłam na niego pytająco. Rozłożył ramiona. Przytuliłam go.
-Ała! -krzyknęłam, bo ścisnął mnie zbyt mocno.
-głupek z ciebie ! -powiedziałam śmiejąc się.
-Roxanne? -usłyszałam za sobą męski głos. Odwróciłam się . Nie mogłam uwierzyć własnym oczom...
___________________________________________________________________
Mam nadzieję, że rozdział się podoba ;) CZYTASZ-KOMENTUJ ! xx
W piątek zlot w Rybniku! Już nie mogę się doczekać ! Będzie fajnie! Chciałabym poznać wasze opinie na temat opowiadania. Więc napiszcie czy podoba wam się czy nie :) Liczę na szczere komentarze. Co do komentarzy BARDZO ZA NIE DZIĘKUJĘ ! To cholernie motywuje ! Jeszcze raz bardzo bardzo dziękuję !  CO DO TEGO IMAGINA ! WSTAWIĘ GO JUTRO !
                                                   http://breathxx.blogspot.com/
                                                  http://miloscdoonedirection.blogspot.com/

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Patrz na oczy. One mówią wszystko.

Nie wierzę w to, po prostu nie wierzę. On i łyżwy? Czym jeszcze mnie zaskoczy.
-GOOL ! HA! -krzyknęłam unosząc kij ku górze. Krążek wleciał prosto do bramki. Trudno było nazwać to prawdziwą grą, ponieważ rywalizacja toczyła się jeden na jednego i trwała tylko jedną tercję, która w dodatku trwała dziesięć minut, a nie dwadzieścia, ale muszę przyznać, że zabawa była przednia. Zwłaszcza wtedy gdy Harry wylądował w bramce.
-Miałaś farta... -odpowiedział loczek . Uśmiechnęłam się. Naprawdę miło się z nim rywalizowało. Nie wiedziałam, że potrafi tak dobrze jeździć. Myślałam, że jak wyjdzie na lód będę musiała uważać żeby nie zrobić mu krzywdy. Ale jak widać chyba się pomyliłam. Jazda na łyżwach nie była mu wcale obca, wręcz przeciwnie.
Podjechałam bliżej loczka.
-Zapamiętaj to sobie. Ja nigdy nie przegrywam ! -powiedziałam patrząc z pełną powagą prosto w jego szafirowe oczy. Harry uśmiechnął się. Odjechałam w kierunku Camilli. Ta nadal była w szoku. Z resztą nie tylko ona. Połowa mojej drużyny, trener a na koniec jeszcze czwórka chłopaków z zespołu. Trening powoli dobiegał końca.  Harry ściągnął kask i poszedł do szatni. Oczywiście męskiej. Odwróciłam się w jego stronę tak jak i on popatrzał w moją.
Po lodowisku rozszedł się dźwięk gwizdka.  Trening właśnie dobiegł do końca. Wszystkie udałyśmy się do szatni.
Gdy wyszłyśmy na świeże powietrze zobaczyłyśmy całą piątkę obok samochodu Harry'ego.
-No to jak macie ochotę z nami jechać? -zapytał Nialler patrząc cały czas w kierunku Camilli.
-Jasne -odpowiedziała moja przyjaciółka równie nie spuszczając z niego wzroku nawet na sekundę. Było to dziwne.
-EEj zaraz! Zanim gdzieś pojedziemy to powiedzcie dokąd-zaśmiałam się .
-Do studia, będziecie mogły jako pierwsze posłuchać naszych piosenek z nowej płyty. -powiedział Niall. Skierowałam wzrok na Louis'a. Ten tylko wzruszył ramionami i otworzył mi drzwi do auta.
-Będziecie miały ten zaszczyt ! -powiedział Harry . Pokręciłam głową. Zaszczyt... Ten to ma wysokie mniemanie o sobie.
Dojechałyśmy do studia wraz z chłopakami. Przed nim stało mnóstwo fotoreporterów. Musieliśmy ich jakoś ominąć więc weszliśmy tylnim wejściem. W środku znajdowało się pełno płyt, dyplomów, nagród. Zupełnie tak jak to sobie wyobrażałam jadąc tutaj.  Chłopcy weszli do niedużego pomieszczenia w którym znajdowały się także instrumenty. Pokój był w kształcie dużego prostokąta podzielonego na dwie  części które przedzielała szyba. Niall od razu chwycił za gitarę. Ja wraz z Camillą siedziałyśmy na ogromnej, białej kanapie za szybą. Przed nami siedział mężczyzna zajmujący się dźwiękiem. Chłopcy uprzedzili nas, że ten człowiek zazwyczaj nigdy się nie odzywa.  Chłopcy zaczęli śpiewać. Są naprawdę niesamowicie utalentowani. Wszyscy mają tak różne głosy, a gdy śpiewają razem wszystkie te pięć różnych głosów łączą się w jeden. Zostali idealnie dobrani. Szczególnie spodobała mi się ostatnia piosenka. Dawała dużo do myślenia.
Louis:
''I see what it's like
I see what it's like for day and night
Never together
Cause they see the things in a different light
Like us
But they never tried like us
Harry:
You and I
We don't wanna be like them
We can make it 'till the end
Nothing can come between
You and I
Not even the Gods above
Can seperate the two of us.,,

Chłopcy wyszli do nas. Louis usiadł obok mnie. Uśmiechnęłam się.
- I jak wam się podobają? -zapytał brunet siedzący obok mnie.
-Są naprawdę świetne!-odpowiedziałam entuzjastycznie.
-Wiemy to! -zaśmiał się loczek rzucając swoją osobą na kanapę i spadając prosto obok mnie.
-Jesteś bardzo skromny Styles.-odparła Camilla.
-Ależ wiem! -odpowiedział.
-Stary ogarnij się !-powiedział Louis już nieco znudzony zachowaniem swojego przyjaciela. Mówiąc to położył rękę na moim ramieniu. Harry usiadł już jak na człowieka przystało. Hmm... człowieka. Nagle do pokoju w którym przebywaliśmy wparował Paul, menadżer chłopców.
-Louis Eleanor przyszła. Czeka na korytarzu.-powiedział i znów wyszedł. Louis popatrzał na mnie. Wstał i wyszedł z pomieszczenia. Zapadła dziwna cisza. Jej chyba naprawdę zależy na Louis'ie . Powinnam być chyba zazdrosna, albo coś, ale nie tak nie jest. Nie jesteśmy razem oficjalnie, ale spotykamy się. Może to po prostu tylko przyjaźń? Nie wiem już co czuję.
-Przepraszam, Hazz gdzie tu jest łazienka? -postanowiłam trochę się ogarnąć.
-Zaraz na przeciwko.-odpowiedział. Wstałam i wyszłam. Pociągnęłam za klamkę . Nagle zauważyłam długowłosą brunetkę w towarzystwie Louis'a. Nie wyglądali na pokłóconych. Wręcz przeciwnie. Na zakochanych. Obejmowali się. Louis patrzał na nią. Patrzał na nią inaczej niż na mnie. Nagle spojrzał na mnie. Otworzyłam drzwi i weszłam do łazienki.
__________________________________________________________________________
Wiem, wiem znów nie dodaję na czas, ale musicie mi to wybaczyć :< Dziękuję za komentarze <3 Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba! CZYTASZ-KOMENTUJ xx
Już niebawem dodam kolejny :))
WERA! Wiem, że chciałaś imagina z Harry'm . Pamiętam o tym :) Na razie brak weny by go napisać. Nie chcę by był banalny. Nie zapomniałam o nim. Napiszę go w najbliższym czasie :) Pozdrawiam x

piątek, 10 stycznia 2014

...chociaż droga każdego człowieka jest inna, zawsze istnieje pewien punkt, w którym wszystkie się zbiegają...

Nie mogę uwierzyć. Nie rozumiem tego to do mnie mówią. Nie chcę tego rozumieć. Zabierają mi marzenia, przyjaciół. Z resztą nie tylko mi. Przecież Camilla też była tu pod opieką mojego dziadka. A teraz? Co ze sportem? Co ze szkołą ? Znajomymi, Louisem? Mam to wszystko zostawić i po prostu wyjechać ? Dlaczego nie mogę być o rok starsza? Dlaczego? Mogłabym decydować już sama o własnym życiu. Mogłabym tu zostać. Poddałam się. Przecież nie mogłam nic zrobić. Wiem, że nigdy im tego nie wybaczę. Skończę osiemnaście lat to i tak wyjadę . Na zawsze! Jak moja matka mogła osądzić mnie o śmierć dziadka?! Przecież też go kochałam! Nadal mi z tym faktem trudno, że go już nie ma, że odszedł. To on dbał o mnie jak nikt inny!
-Muszę iść na trening...-powiedziałam już spokojna, odrywając się od mojego przyjaciela. ,,Wygraliście'' -pomyślałam mierząc ich wzrokiem.
-Pamiętaj po jutrze jedziesz z nami! -powiedziała zdenerwowana matka. Nie zważając na ich słowa pobiegłam na górę. Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Usłyszałam ciche pukanie.
-Mogę wejść? -usłyszałam głos Camilli, która pomału weszła do pokoju.
-Tak ... -powiedziałam ocierając łzy.
Camilla usiadła obok mnie.
-Chyba jednak nasze marzenie się nie spełni. -powiedziałam zdołowana.
Camilla przytuliła mnie do siebie.
-Nie przejmuj się nimi. Z rodzicami zawsze są problemy-powiedziała zabawnie by rozluźnić trochę napiętą atmosferę. Zaśmiałam się.
-A gdzie Louis? -zapytałam .
-Poszedł . -odpowiedziała krótko.

•NA TRENINGU•
Uderzyłam z całej siły w krążek. Dopiero teraz mogłam porządnie odreagować. Małe, czarne kółeczko odbiło się z hukiem od bandy.
-Clouster! Masz celować do bramki, a nie w bandy! -wydarł się trener. W tym momencie jego też miałam ochotę zabić. Miałam ochotę posiekać każdego kto stanie mi na drodze. Wzięłam kolejny krążek i znów uderzyłam z całej siły tym razem do bramki.
-Zadowolony?! -krzyknęłam.
-Teraz owszem ! -odpowiedział.
-Hej ! -usłyszałam znajomy głos dobiegający gdzieś z trybun. Zobaczyłam piątkę chłopców. Uśmiechnęłam się. Zeszłam na chwilę z tafli. Louis i reszta zeszli do mnie.
- Co wy tutaj robicie?-zapytałam .
-Po treningu idziecie z nami! -powiedział loczek.
-Dokładnie-potwierdził Louis. Postanowiłam nie protestować. I tak wiem, że nie wygrałabym z nimi.
-Clouster! Nie flirtuj! Na to masz czas po treningu! Na tafle ! Ale już ! -krzyczał trener. Zrobiłam się czerwona. Ja go kiedyś zabiję. -pomyślałam.
-Dzień dobry! -krzyknął Harry machając mojemu trenerowi. Po czym cała drużyna popatrzała w naszym kierunku.
-Jeszcze będziesz tego żałował . -odpowiedziałam śmiejąc się .
-Dlaczego? -zapytał zielonooki .
-Zobaczysz-odpowiedziałam i popatrzałam w kierunku trenera, który zmierzał w naszym kierunku.
Po kilku chwilach stanął obok naszej szóstki.
-Pan Styles tak? -zapytał.
-Owszem -powiedział loczek spoglądając na mnie.
-Słyszałem o was ... One Direction, tak? -zadał znów pytanie.
-Cała piątka -wtrącił Zayn.
-Jesteście naprawdę dobrzy -powiedział trener. Wiedziałam, że coś knuje.
-Dziękujemy-odpowiedzieli chórem.
-Może jeden z was chciałby się sprawdzić na lodowisku? Tak na dzisiaj -powiedział trener.
-Harry będzie najlepszy! -zaproponował Louis wypychając loczka bliżej trenera.
-Ja... ja nie potrafię jeździć! -protestował loczek.
-Nie dramatyzuj stary, dasz radę ! -próbował powstrzymać śmiech Nialler, klepiąc Harry'ego w plecy. Widziałam skołowanie zielonookiego. Widocznie trochę się bał.  Trener popchnął go w stronę męskiej szatni.
-Nie dawaj mu forów, jasne! -powiedział Louis. Puściłam oczko do bruneta na znak, że przyjęłam do wiadomości. Weszłam na lód.
Po chwil zobaczyłam sylwetkę Harry'ego przed wejściem na taflę. Jego barki były jeszcze bardziej szerokie niż normalnie. Całkiem nieźle wyglądał w tych wszystkich ochraniaczach i stroju. Podjechałam do niego.
-No i jak? -zapytałam uśmiechając się.
-To jest cięższe niż myślałem -zaśmiał się.
-No chodź -powiedziałam. Wszedł na lód. Śmiesznie się po nim poruszał. Popatrzałam na trybuny gdzie znajdowała się pozostała czwórka. Pękali ze śmiechu. Nie dziwię się. Było to bardzo zabawne. Harry popatrzał na mnie kątem oka po czym wywrócił się i pociągnął mnie za sobą.
Zaczęłam się śmiać.
-Ze mnie się śmiejesz? -zapytał Harry.
-A jak myślisz? -nie mogłam wytrzymać. Położyłam się na lodzie i zakryłam twarz rękoma. Gdy je odsłoniłam Harry'ego nie było obok mnie. Rozejrzałam się nieco przestraszona . Znalazłam. Harry właśnie okrążał bramkę z niezwykła szybkością. Wstałam z tafli. Podjechał hamując tak, że miałam na twarzy pełno śniegu. Znów popatrzałam na trybuny gdzie chłopcy siedzieli patrząc na Harry'ego z wytrzeszczonymi oczami.
-Jak ty? -nie mogłam dokończyć, bo byłam strasznie zdziwiona.
Harry zaczął się śmiać.
-Zaskoczona? -zapytał .
-Trochę... -zaraz co ja wygaduję. Mało mi szczęka nie opadła, a oczy nie wyleciały z orbit. To był dla mnie szok.
-Grasz czy wymiękasz panno Clouster?-powiedział zadziornie Harry łapiąc za kij hokejowy.
-Ja nigdy nie wymiękam -powiedziałam.

CDN...
_____________________________________________________________________
Rozdział krótki, ale jest. Znów nie mam za dużo czasu by móc pisać, ale oczywiście nie przestanę. Sprawia mi to ogromną przyjemność. Wasze komentarze są niezwykle motywujące. Bardzo się cieszę, że jest ich aż tyle :) Bardzo bardzo Wam za to dziękuję. Mam nadzieję, że nadal będziecie czytać i komentować :) Jutro dodam kolejną część. Pozdrawiam xx


środa, 1 stycznia 2014

''Nigdzie nie jadę ! ''

-Nieważne. Ja już chyba sama nie wiem co czuję. –odpowiedziałam sięgając po kubek z gorącą herbatą malinową. Taką jaką lubimy najbardziej.
-To znaczy? –zapytała.
-Ehh nieważne. Już późno, jutro mamy wykłady. Trzeba wcześnie wstać. –Wybrnęłam jakoś z pytania. Upiłam kilka łyków gorącej cieczy i wstałam. Skierowałam się do kuchni. Umyłam kubek i poszłam na górę do swojego pokoju. Wchodząc po schodach rzuciłam tylko ciche dobranoc mojej przyjaciółce, która odpowiedziała mi tym samym. Weszłam do swojego pokoju. Wzięłam piżamę i już byłam jedną nogą w łazience, gdy nagle usłyszałam wibracje mojego telefonu. Stał na drewnianej komodzie. Położyłam ubranie na łóżku i podeszłam do komody. Wzięłam telefon i popatrzałam na wyświetlacz. Louis przysłał sms’a. Otworzyłam wiadomość.
‘’Dobranoc.
-Louis xx ‘’ –przeczytałam. Uśmiechnęłam się sama do siebie. To naprawdę miłe. Odłożyłam telefon z powrotem na komodę. Poszłam zaliczyć wieczorną toaletę.
 
Rano obudził mnie dźwięk budzika. Zerwałam się z łóżka. Zakręciło mi się trochę w głowie więc z powrotem na nie usiadłam.   Po jakimś czasie wstałam i poszłam się szykować do szkoły.
Po godzinie byłam już gotowa. Wzięłam torbę i wyszłam z pokoju.
-ROXANNEE! –usłyszałam krzyk przyjaciółki
-No idę ! –powiedziałam zbiegając ze schodów. Takie porozumiewanie się to u nas codzienność. Wyszłyśmy kierując się w stronę uczelni.
 
Wykłady wyjątkowo strasznie się ciągnęły.  Camilla zamiast robić notatki bazgroliła coś na papierze. Oczywiście nic mądrego. Najłatwiejszy sposób by trochę się pośmiać. Wyciągnęłam swój telefon by sprawdzić która godzina. Do końca zostało piętnaście minut.
-Nie wytrzymam-szepnęłam do Camilli.
-Nie ty jedna-powiedziała pokazując palcem na śpiącego Damon’a i już prawie przysypiającego Christiana.  Zachichotałam, a profesor skierował na mnie wzrok wzmacniając głos. To znak bym przestała gadać.  Od razu się uciszyłam. Dokładnie piętnaście minut później zadzwonił dzwonek. Damon i Christian nadal spali. Widocznie nawet dzwonek nie zdołał ich obudzić. Podeszłyśmy do nich.
-Te śpiące królewny! Pobudka !-szturchnęła chłopców Camilla. Ja zaś zaczęłam się śmiać.
-YYy co? –ocknął się Damon, a zaraz za nim Christian.
-No no chłopcy. Widzę, że wykład bardzo was zaciekawił. –zwrócił się do nich profesor zbierający swoje notatki z biurka.
-Tak panie profesorze –odpowiedział Damon.
-Był bardzo ciekawy –odezwał się Christian.
-Tak ? –podszedł bliżej nich poprawiając okulary na nosie.
-A o czym był ? –dodał pytając.
Chłopcy popatrzeli na siebie. Byli nieco zdezorientowani.
-No te oo tym … no.. –zaczął Damon.
-Właśnie o i o tym… -dodał zmieszany Christian.
-Tak myślałem. –powiedział profesor zabierając swoje notatki i wychodząc z sali. Ja wraz z Camillą zaczęłyśmy się śmiać. 
-Dobra… chodźcie śpiące królewny. Proponuję kawę, tak dla orzeźwienia-zaproponowała Camilla. O tak to bardzo dobry pomysł, po za tą kawą. Nie lubię kawy. Było już po dzwonku. Na korytarzu powoli robiło się cicho. Wszyscy wyszliśmy kierując się do drzwi wyjściowych. Ja i moja przyjaciółka nadal nabijałyśmy się z Damon’ a i Christiana.
-Tak słodko spaliście … -powiedziała Camilla wychodząc z sali w której odbywały się wcześniej wykłady.
-O tak jak dwa niemowlaki. –dopowiedziałam.
Spojrzałam w lewo. Moim oczom ukazał się siedzący na podłodze brunet o szaro-niebieskich oczach. To Louis . Po jego twarzy można było wywnioskować, że siedzi tu jaką dobrą chwilę i najwyraźniej się nudzi.
-Lou? –byłam zdziwiona.
-Roxanne ! Nareszcie –powiedział wstając z podłogi i otrzepując tyłek. Tak, nasza uczelnia nie należała do najczystszych.
-Co ty tutaj robisz? –zapytałam posyłając mu promienny uśmiech.
-Czekałem aż skończysz zajęcia –odpowiedział patrząc prosto w moje oczy.
-Ale po co? –zaśmiałam się.
-Myślałem, że będziesz miała ochotę na jakiś miły spacer-powiedział uroczo się uśmiechając. Popatrzałam za siebie na resztę grupy.
-Nie spoko idź ! Przecież to tylko jedna głupia kawa, której i tak nie lubisz . Louis ważniejszy. A my widzimy się na treningu –powiedziała Camilla przyjacielsko się uśmiechając. Odwzajemniłam to tym samym.
-To jak masz ochotę? –zapytał Louis .
-Jasne –odpowiedziałam.
-To chodźmy –powiedział chwytając mnie za dłoń.
Zrobiliśmy parę kroków po czym usłyszałam za sobą głos Camilli.
-Tylko dzieci nie naróbcie! Nie będę ich bawić. –zrobiłam się czerwona. Louis’a najwidoczniej to rozbawiło, bo nie potrafił pohamować śmiechu. Wiedziałam, że coś odwali. Haha kocham ją –pomyślałam.
-Spokojna twoja rozczochrana-krzyknął do niej Louis. Wyszliśmy ze szkoły. Przed nią stało kilka czarnych wozów wypchanych ludźmi z aparatami. Którzy na widok nas od razu wybiegli z pojazdów i skierowali się ku nam.
-Cholera jasna! –rzucił do siebie Louis. No tak. Zapomniałam, że to nie są zwykli chłopcy. To najbardziej znany boy band na świecie. Po chwili wokół nas zgromadziła się spora grupka paparazzi. Louis chwycił mocniej za moją dłoń i próbował przedrzeć się przez wścibskich reporterów.
Zadawano nam mnóstwo pytań typu:
‘’Louis kto to jest?’’
‘’ to twoja nowa dziewczyna?’’
‘’co z Eleanor?’’
‘’Od kiedy się spotykacie’’
I naprawdę mnóstwo innych pytań. Byłam przerażona. Nie wiedziałam co się dzieje wokół mnie. Louis nie odpowiedział na żadne z tych idiotycznych pytań. Reporterzy nadal szli za nami. Louis odwrócił się za siebie po czym krzyknął .
-Biegnij! –nadal trzymał mnie za rękę. To naprawdę było bardzo zabawne. Przynajmniej z tej strony. Uciekaliśmy, a ci ludzie nadal za nami biegli. Kilka przecznic dalej odpuścili. Stanęliśmy. Louis puścił mnie po czym położył dłonie na swoje kolana. Był zmachany z resztą ja też.
-No to masz trening przed treningiem Rox –powiedział próbując uregulować oddech.
-A co tam trochę wzmocnię kondycję-powiedziałam również wyrównując oddech i śmiejąc się. Co nie współgrało ze sobą. Louis też zaczął się śmiać.
-Słuchaj, może odpuścimy sobie ten spacer i po prostu zaproszę cię na kawę. Niedaleko jest kawiarnia. –powiedział wyprostowując się.
-No w sumie przebiegliśmy prawie maraton. Ale nie lubię kawy –odpowiedziałam.
-No to herbatę –zaproponował brunet.
-Zgoda. –oboje poszliśmy do kawiarenki.
Weszliśmy do środka. Spędziliśmy naprawdę fajne chwile. Dużo mi o sobie opowiedział, ale też ja opowiedziałam mu o sobie. Mówił mi jak było z Eleanor i o jego innych związkach. Otworzyłam się. Przekonał mnie do siebie w stu procentach. Więc opowiedziałam mu o swoich związkach.

Robiło się dosyć późno. Louis zaproponował, że odprowadzi mnie pod dom. Szliśmy za rękę. Tak po przyjacielsku. Przecież nie każdy taki gest musi sugerować, że jesteśmy parą.  Byliśmy już prawie pod moim domem. Moją uwagę przykuł samochód z polską rejestracją.
-Chyba macie gości z zagranicy. –powiedział brunet .
Od razu pomyślałam o rodzicach. Cholera ! Dlaczego teraz?!
-To mogą być moi rodzice –powiedziałam zatrzymując się. Lou popatrzał na mnie z poważną miną .
-Powiedziałaś im o dziadku? –zapytał.
-Miałam to zrobić później. Nie sądziłam, że przyjadą. –byłam wystraszona. W każdej chwili mogą mnie stąd zabrać z powrotem do Wrocławia.
-Mam wejść z tobą ? –zapytał przybliżając się do mnie i obejmując. Nic nie odpowiedziałam. Ruszyliśmy. Przed drzwiami zatrzymałam się jeszcze na chwilę i odwróciłam w stronę Lou.
-Nie chcę stąd wyjeżdżać-powiedziałam szeptem. Byłam bliska płaczu.
-Coś wymyślimy. –powiedział dodając mi otuchy. Weszliśmy do środka. W salonie siedziała Camilla. Przeczucie mnie nie myliło . Wraz z nią siedzieli też tam moi rodzice. Skierowali wzrok na naszą dwójkę.
-Mamo? –udałam zaskoczoną.
-Dlaczego nam nie powiedziałaś ?! –od razu zaczęła moja mama.
-Miałam to zrobić, ale…- nie dokończyłam, bo przerwał mi mój ojciec.
-Ale co?! Kiedy miałaś zamiar nam to powiedzieć?! Czy w ogóle miałaś taki zamiar!?
-Tak, ale bałam się, że będę musiała wracać. –powiedziałam przez płacz. Poczułam dłoń Louis’a na swojej.
-No i dobrze. Bo wracasz razem z nami do Polski. Po jutrze mamy samolot. –powiedział zdenerwowany tata.
-Jak wy sobie to wyobrażacie do cholery!? Mam rzucić wszystko to co tutaj mam i wracać z wami ?!-nerwy mi puściły i zaczęłam krzyczeć, a do tego jeszcze płakać.
-Spokojnie-szepnął Louis.
-Puściliśmy cię tutaj ze względu na to, że będziesz pod dobrą opieką. Ty nawet dziadkiem nie potrafiłaś się zająć! Popatrz do czego doprowadziłaś !-krzyczała moja rodzicielka.
Jak ona mogła tak powiedzieć. No jak? Uważa, że to moja wina, że dziadek umarł? Przecież go nie zabiłam. 
-To nie jej wina…- odezwała się Camilla
-Jak to nie?! Gdyby się nim zajęła jak należy to może żyłby do dziś! Ale nie!! Oczywiście!! Wolała imprezować i szlajać się z chłopakami!! Tylko to jej w głowie!! –krzyczała moja matka.
Nic się nie odzywałam. Na chwilę obecną stać mnie jedynie było na płacz.
-Żałuję, że cię… -próbowała coś powiedzieć, ale nie mogła dokończyć, bo mój ojciec skarcił ją wzrokiem.
-No dokończ!- powiedziałam podniesionym tonem.
-Po jutrze lecisz z nami do Wrocławia. –powiedziała już trochę spokojniej.
-Nigdzie nie jadę !!! –krzyczałam.
-Nie tym tonem ! Bez dyskusji. –powiedział tata. Louis przytulił mnie. Dobrze, że był obok. Dobrze, że była tam Camilla. Nie wiem co bym bez nich zrobiła.
________________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że rozdział się podoba :) CZYTASZ-KOMENTUJ XX
Bardzo dziękuję za komentarze! To naprawdę wiele dla mnie znaczy :)
Już niebawem dodam następną część :)  Szczęśliwego Nowego Roku Wam życzę :)