wtorek, 24 grudnia 2013

Zostaję...

Kompletnie nie wiedziałam jak mam się zachować. Bałam się nawet spojrzeć w jego oczy. Dotąd uważałam go tylko za przyjaciela. Nie znamy się za długo.
-Louis .. ja..-wydusiłam z siebie.
-Daj spokój. Nic nie mów. Rozumiem. -uśmiechnął się. Byłam trochę zdezorientowana. Zapadła niezręczna cisza. Louis patrzał w podłogę.
-No to jak idziesz na dół ? -przerwał milczenie brunet.
Spojrzałam na niego. A on popatrzał znów w moje oczy. Wymiękłam. Spojrzałam na podłogę.
-Zaraz do was zejdę. -powiedziałam nie podnosząc wzroku.
Nic nie odpowiedział wyszedł z pokoju zostawiając uchylone drzwi jak były.  Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Postanowiłam zejść na dół do reszty .
Zeszłam po schodach i moim oczom ukazała się grupka osób. Od razu skierowali wzrok na moją osobę. W tym także Louis. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił to tym samym.
-Wiem, że to nie jest najlepsza chwila na takie uwagi, ale czy my o czymś nie wiemy?-zapytał Liam spoglądając podejrzliwie na Tomlinsona. Ten zaś kątem oka popatrzał na niego.
-Nie Liam, wiesz o wszystkim -powiedziałam.
Camilla podniosła głowę i popatrzała na mnie. Czułam się jakbym właśnie została prześwietlona rentgenem czy coś w tym rodzaju. Przed nią nic nie mogłam ukryć. Zawsze wiedziała o wszystkim pierwsza i zawsze mogłam liczyć na jej pomoc w każdej sytuacji.

Chłopcy zostali z nami do wieczora. Około godziny dwudziestej drugiej wyszli. Zostałam sama z Camillą.
Porozmawiałyśmy o całej sytuacji z dziadkiem.
-Damy sobie radę . Pamiętasz? Wyjazd do Londynu był naszym marzeniem . Nie zrezygnuje z tego, nie wiem jak ty. Ale jestem pewna, że twój dziadek by tego nie chciał. Wiedział ile znaczy dla nas hokej. Co jak co, ale on wiedział to najlepiej. Poradzimy sobie. -powiedziała przytulając mnie do siebie. Jednak ja to wiedziałam. Nie zrezygnuje z całej tej przygody. Wiem, że będzie ciężko. Wiem, ale nie poddam się. Nie teraz. Pewnie gdyby nie hokej i nie to, że poznałam tutaj fantastyczne osoby to wyjechałabym stąd z powrotem do Polski. Do tego nudnego Wrocławia i zaczęłabym tam wszystko od początku. Ale za wiele mnie tutaj trzyma. Miejmy tylko nadzieję, że rodzice pozwolą mi tutaj zostać. Bo jakby nie patrzeć mam siedemnaście lat i oni decydują za mnie i biorą za mnie odpowiedzialność. Bałam się .
-Wiem, zostaję .-powiedziałam pewnym głosem wpatrując się w kubek herbaty stojącej na stoliku na przeciwko nas.
-Czujesz coś do Louis'a? -zapytała. Natychmiastowo wyrwało mnie to z zamyślenia. Popatrzałam  na moją przyjaciółkę.
-Czyś ty zgłupiała ! Mówiłam ci . Nigdy więcej nie chcę się zakochać. Nigdy. -powiedziałam lekko podniesionym głosem. Camilla zaśmiała się. Kiedyś obiecałam sobie, że nigdy więcej się nie zakocham. Że zostanę sama do końca. Że będę wiecznie imprezować i bawić się w najlepsze. Żadnych stałych związków. Ale... chyba sama powoli przestaję w to wierzyć.
-Znam cię Roxanne. -odpowiedziała triumfalnie. Wiedziała, że ma rację. Ale ja i tak zapierałam się rekami i nogami. Wypierałam się jak tylko mogłam.
-Wiesz, że nawet dziadek powiedział, że to fajny chłopak. -powiedziała.
-Jesteś okropna. -zaśmiałam się
-A jednak! -krzyknęła. Pokręciłam głową na znak niedowierzania.
___________________________________________________________________________
Rozdział krótki, ale jest. Mam nadzieję, że się podoba. Chciałam dodać coś przed Nowym Rokiem . Kolejny rozdział ( już dłuższy) pojawi się w styczniu.CZYTASZ-KOMENTUJ. XX Skoro są święta to i życzenia, nie? A więc.

Dużo miłości i ciepła w tym szczególnym dniu. Dużo prezentów pod choinką. Spełnienia najskrytszych marzeń i dążenia do spełnienia postawionych przez siebie celów, a przede wszystkim dużo zdrowia i uśmiechu na twarzy. Żeby nadchodzący rok był jeszcze lepszy od tego. Żebyście spędzili te święta w gronie swoich najbliższych i przyjaciół.
 ~Roxanne xx
Chciałam Wam strasznie podziękować za 11 obserwatorów i tyle komentarzy ! To naprawdę dla mnie wiele! Dziękuję ! xx
Ehh nigdy nie byłam dobra w składaniu życzeń no, ale cóż.
I jeszcze jedno...
Wiem, że tego nigdy nie przeczytasz, ale WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO LOUIS ! 
-,,Wanna be a teenager forever!''

sobota, 14 grudnia 2013

Niech będzie dobrze. Ogarnijmy ten bałagan. Ogarnijmy nasze uczucia.

Nie mogłam powstrzymać płaczu. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Louis nie wypuszczał mnie z objęć. Nic nie mówił. Po prostu mnie przytulił.
-Usiądź -powiedział wskazując na jedno z krzeseł, które stały w poczekalni. Usiadłam, a zaraz obok spoczął mój przyjaciel. Znów mnie objął. Nadal nic do mnie nie docierało. Bałam się, że będę musiała wszystko zostawić i wrócić do polski. Przecież sama sobie nie dam tutaj rady. Rodzice puścili mnie tu tylko ze względu na dziadka. Wiedzieli, że będę tu pod najlepszą opieką. Także dzięki niemu, zaczęłam trenować hokej i również dzięki niemu pokochałam ten sport. Sam był hokeistą. Wiedział co przeżywam podczas każdego meczu. Wiedział jak wielki wysiłek trzeba włożyć w to co się robi by stać się najlepszym i wygrać. Wiedział jak trudna potrafi być czasami praca zespołowa. Jakie uczucie ogarnia mnie podczas każdego sukcesu, ale również i porażki. Tylko on z całej mojej rodziny mnie rozumiał.  Uwielbiałam słuchać jego historii. Potrafił bardzo ciekawie opowiadać o swoich przeżyciach oraz o babci. Co ciekawe nigdy nie wspominał mi o moich rodzicach mimo iż tyle razy go o to wypytywałam. Zawsze miał jakąś wymówkę i zmieniał temat.
-Roxanne, przyniosę ci wody -wyrwał mnie z zamyśleń Tomlinson.
-Nie, Louis nie trzeba. -powiedziałam ocierając łzy.
-Pojedźmy do domu. Trzeba wszystko powiedzieć Camill. To na pewno też nie będzie dla niej łatwe. -chwycił moją dłoń.
-T-tak masz rację. Jesteśmy dla siebie jak siostry, a mój dziadek traktuje... to znaczy traktował ją jak własną wnuczkę, a ona traktowała go jak członka swojej rodziny. -powiedziałam tłumacząc.
-Był wspaniałym człowiekiem-oznajmił Tomlinson ściskając mocniej moją dłoń.
-Wiem o tym -powiedziałam drżącym głosem. Louis uśmiechnął się troskliwie.
Oboje wyszliśmy ze szpitala.

Przez całą drogę próbowałam ułożyć sobie scenariusz co mam powiedzieć Camill. Bez skutku. Droga ze szpitala do mojego domu zawsze strasznie się dłużyła. Tym razem było inaczej. Nim się obejrzałam byliśmy już pod domem. Wysiadłam z auta i popatrzałam na budynek. Dziwnie się poczułam. Pod domem stało czarne porshe Harry'ego. Podejrzewam, że seans filmowy został przeniesiony do nas.
-Może chcesz, żebym ja jej to powiedział?-zapytał Lou.
-Zbyt dużo mi już pomogłeś, Louis.-odpowiedziałam. Nie odezwał się. Weszliśmy do środka. Z salonu dobiegały radosne komentarze Harry'ego  i przezabawny śmiech Niall'a, który niestety w tym momencie nie wywołał nawet drgnięcia kącika moich ust. Weszłam wraz z Louis'em do salonu gdzie przebywali goście wraz z Camill. Poważnie popatrzałam na moją przyjaciółkę. Ona spojrzała na mnie tak jak i cała reszta.
-Rox wszystko w porządku?-zapytała. Nim zdążyłam jej cokolwiek powiedzieć, spojrzałam na fotel w którym zawsze siedział dziadek. Nie wytrzymałam. Rozpłakałam się. Camill chyba wyczuła o co chodzi.
-O boże! -zakryła twarz rękoma. Chłopcom spoważniały miny.
-Przepraszam -powiedziałam i szybko pobiegłam na górę.

*PERSPEKTYWA LOUIS'A*

Wiedziałem jak to przeżywa. Chciałem być dla niej wsparciem. Chciałem zrobić wszystko żeby tylko nie płakała. To jest teorytycznie niemożliwe w takiej sytuacji, ale będę przy niej. Postanowiłem pójść na górę do jej pokoju. Zobaczyłem uchylone drzwi. Roxanne siedziała na podłodze opierając się o łóżko i trzymając w dłoni jakieś zdjęcie. Podszedłem do niej i usiadłem obok. Popatrzałam na zdjęcie, które trzymała Roxanne. Fotografia przedstawiała małą dziewczynkę i jakiegoś mężczyznę. Oboje mieli na sobie szaliki z napisem ''JKH WROCŁAW'' .
-To ty?-zapytałem.
-Tak z dziadkiem. Często zabierał mnie na mecze. Od tego się zaczęło. Moja przygoda ze sportem. Dzięki niemu tu jestem.-powiedziała Roxanne wpatrując się w zdjęcie. Nie wiedziałem co mam powiedzieć.
-Nie będę użalać się nad sobą. On by tego nie chciał.-powiedziała nadal patrząc w fotografię. Uśmiechnąłem się. I o takie nastawienie mi chodziło.

*PERSPEKTYWA ROXANNE*

Dziadek zawsze powtarzał mi, że gdy kiedyś go zabraknie mam robić to co nadal robię i być silna. Zamierzam się tego trzymać choć wiem, że to nie będzie łatwe. Wstałam z podłogi i odłożyłam zdjęcie na swoje miejsce. Przejechałam opuszkiem kciuka po fotografii. Patrzałam w okno. Chwilę później poczułam czyjeś ręce na swojej talii. Był to Louis. Odwróciłam się do niego przodem.
-Co ty robisz? -zapytałam. Byłam zdezorientowana. Louis nic nie mówił. Patrzał tylko w moje oczy. Po chwili poczułam ciepłe usta bruneta na swoich...
____________________________________________________________________
Rozdział dodany. Jak zaskoczeni? Podobał się? Piszcie w komentarzach . Ostatnio było ich dużo za co ogromnie Wam dziękuję. Jest to dla mnie ogromna motywacja. Bardzo bardzo bardzo Wam dziękuję jeszcze raz :) Pozdrawiam xxxxxxxxxxxx