

-Dziewczyny! Oni nic nie chcą mi powiedzieć! -mówiła przez płacz starsza pani.
-Ale co się stało ? -zapytałam roztrzęsiona patrząc na płaczącą sąsiadkę.
-Byliśmy na spacerze. Twój dziadek źle się poczuł . Nie wyglądało to groźnie . Ale wróciliśmy do domu. Poszłam do kuchni zrobić herbatę gdy nagle usłyszałam huk! Wróciłam do salonu gdzie był twój dziadek Roxanne i zastałam go leżącego na podłodze . Przestraszyłam się i wezwałam pogotowie. A teraz nie chcą mi nic powiedzieć, bo uważają, że nie jestem rodziną i obowiązuje ich tajemnica lekarska. Przedstawiając się powiedziałam, że jestem waszą sąsiadką. -wyjaśniła pani Elizabeth co jakiś czas zanosząc się płaczem.
-Gdzie on jest? -zapytałam . Byłam przerażona. Nagle z naszego domu wyszedł lekarz . Bardzo dokładnie analizował jakieś notatki. Podbiegłam do niego, a moja przyjaciółka uspokajała panią Elizabeth.
-Co z moim dziadkiem!? -zapytałam krótko, ale stanowczo i na temat.
-A pani jest? -podniósł niechętnie wzrok na moją osobę . Mówił ze stoickim spokojem gdy ja w tym czasie umierałam ze strachu o mojego dziadka.
-Wnuczką! -prawie wykrzyczałam.
-Mhm ... no tak pani sąsiadka wspominała coś . -jeszcze chwila i wyszłabym z siebie.
-Wiemy tylko tyle, że pani dziadek miał zawał . Zabieramy go do szpitala . Zrobimy szczegółowe badania i dowiemy się więcej . Na chwilę obecną tylko tyle jestem w stanie pani powiedzieć .-powiedział i spojrzał za siebie . Właśnie wynosili mojego dziadka na noszach do karetki. To było straszne. Dowiedziałam się tylko jaki adres nosi szpital do którego wiozą mojego dziadka i postanowiłam tam pojechać. Razem z Camill miałyśmy tylko trochę się ogarnąć po treningu i zaraz jechać do szpitala. Camill poszła odprowadzić panią Elizabeth. Widziałam tylko jak pakują jeszcze mojego dziadka do karetki i jadą do szpitala. To naprawdę okropny widok patrzeć na członka swojej rodziny leżącego na noszach nieprzytomnego. Czułam się trochę winna za to co się stało . Wiecznie nie ma mnie w domu. Dziadek to starsza już osoba i przyjeżdżając tu wiedziałam, że będę musiała mu pomagać . A ja co? Imprezy, mecze, treningi, szkoła . Ciągle nie ma mnie w domu. Ciągle jestem nieobecna . Przez ten czas nie było mnie dla niego. Czułam się winna. Może gdybym była w domu częściej zauważyłabym, że dziadek nie najlepiej się czuję i możliwe, że nie skończyło by się to zawałem. Jestem wdzięczna pani Elizabeth. Gdyby jej w tamtej chwili nie było przy nim to nie wiem co by teraz było. Nawet nie chcę o tym myśleć.
-Roxanne ! -krzyknął ktoś za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam postać Louis'a. Trzymał w ręce telefon. Podszedł do mnie.
-Louis?!-zdziwiłam się na widok chłopaka i otarłam szybko łzy.
-Dlaczego nie odbierasz telefonu? Miałaś mi napisać . Pamiętaj, że ja tak łatwo nie odpuszczę! Muszę zobaczyć was w akcji! -mówił entuzjastycznie. Niestety, ja nie podzielałam jego radości.
-Coś się stało? -zapytał widząc moją minę i zaszklone oczy.
Popatrzałam na niego . Nie wytrzymałam i rozpłakałam się jak małe dziecko. "
-Mój dziadek jest w szpitalu. Miał zawał -powiedziałam przez płacz. Louis wytrzeszczył oczy i przytulił mnie do siebie.
-Przepraszam, Lou muszę teraz jechać to szpitala. Mecz jest jutro na 14 -odpowiedziałam chłopakowi i oderwałam się od niego.
-I jak masz zamiar się tam dostać ? -zapytał .
-Wezmę taksówkę -odpowiedziałam .
-Nie weźmiesz taksówki. Zawiozę cię . -powiedział.
-Nie Louis . Masz na pewno swoje sprawy, poradzę sobie.-odpowiedziałam próbując wydusić z siebie jakiś uśmiech .
-To nie było pytanie . Mówię, zawiozę cię i bez gadania. Chodźmy . -powiedział i złapał mnie za rękę. Idąc przytulił mnie do siebie i ciągle powtarzał, że będzie dobrze. Dotarliśmy pod dom Tomlinson'a. W między czasie dostała sms'a od Camill, że zostanie u pani Elizabeth. Nie chciała zostawić jej w takim stanie sama . Lou otworzył drzwi od swojego domu i szybko złapał za kluczyki od auta. Weszliśmy do pojazdu . Podałam adres szpitala w którym znajdował się mój dziadek. Ruszyliśmy.
Louis pojawił się w doskonałym momencie. Ma wyczucie czasu i nigdy mu tego nie zapomnę.
__________________________________________________________________
I jak wam się podoba ? Przepraszam, że tak długo, ale ten tydzień miałam naprawdę zawalony. Mam nadzieję że rozdział się podoba. CZYTASZ-KOMENTUJ to naprawdę wielka motywacja z waszej strony do dalszego pisania. Przypominam, że każdy może skomentować :) Bardzo dziękuję za ostatnie komentarze . Bardzo miło się czyta takie rzeczy . Pozdrawiam xx
/Roxanne . xx
o matko! Jak ja jej serdecznie współczuję...mam nadzieję, że z jej dziadkiem będzie wszystko okej :(
OdpowiedzUsuńDobrze, że Lou się pojawił i z nią pojechał. Przynajmniej nie będzie sama w szpitalu...zawsze to jakieś wsparcie :)
świetny rozdział , zresztą jak każdy, więc co tu więcej pisać :)
pozdrawiam i do zobaczenia ;*
♥♥♥
http://justgivemeafreelove.blogspot.com/
smutny odcinek. dobrze, że chociaż Louis okazał się niezwykle pomocny i opiekuńczy. dobrze, że jej nie zostawił. zawał - to brzmi poważnie.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło i czekam na następny. :*
Współczuję Roxanne, ale ona też nie może się o wszystko obwiniać... Zobaczymy jak to będzie w kolejnym rozdziale. Louis... Świetna postawa, tylko pogratulować. Fajnie, że potrafił postawić się na jej miejscu i jakoś pomóc. Będzie teraz potrzebowała czyjegoś wsparcia zwłaszcza, że Camill została z tą sąsiadką.
OdpowiedzUsuńJestem naprawdę ciekawa co będzie działo się dalej :)
Bardzo fajny rozdział :) Przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale już się gubię w tej liście czytelniczej :P
Pozdrawiam ciepło i życzę wytrwałości na kolejny tydzień :)
Zapraszam na rozdział 19 i zapoznanie się z krótką informacją pod nim:) Liczę na szczere opinie;*
OdpowiedzUsuńDobra, może się nie znam. Może, i nie byłam w Londynie, i może dlatego ta wieża z zegarem kojarzy mi się z "Harry'm Potter'em":)
OdpowiedzUsuńZapraszam przy okazji do siebie, na bloga nie o Harry'm, choć wiersz o nim też się znajdzie:)