-Nieważne. Ja już chyba sama nie wiem co czuję. –odpowiedziałam sięgając po kubek z gorącą herbatą malinową. Taką jaką lubimy najbardziej.
-To znaczy? –zapytała.
-Ehh nieważne. Już późno, jutro mamy wykłady. Trzeba wcześnie wstać. –Wybrnęłam jakoś z pytania. Upiłam kilka łyków gorącej cieczy i wstałam. Skierowałam się do kuchni. Umyłam kubek i poszłam na górę do swojego pokoju. Wchodząc po schodach rzuciłam tylko ciche dobranoc mojej przyjaciółce, która odpowiedziała mi tym samym. Weszłam do swojego pokoju. Wzięłam piżamę i już byłam jedną nogą w łazience, gdy nagle usłyszałam wibracje mojego telefonu. Stał na drewnianej komodzie. Położyłam ubranie na łóżku i podeszłam do komody. Wzięłam telefon i popatrzałam na wyświetlacz. Louis przysłał sms’a. Otworzyłam wiadomość.
‘’Dobranoc.
-Louis xx ‘’ –przeczytałam. Uśmiechnęłam się sama do siebie. To naprawdę miłe. Odłożyłam telefon z powrotem na komodę. Poszłam zaliczyć wieczorną toaletę.
-To znaczy? –zapytała.
-Ehh nieważne. Już późno, jutro mamy wykłady. Trzeba wcześnie wstać. –Wybrnęłam jakoś z pytania. Upiłam kilka łyków gorącej cieczy i wstałam. Skierowałam się do kuchni. Umyłam kubek i poszłam na górę do swojego pokoju. Wchodząc po schodach rzuciłam tylko ciche dobranoc mojej przyjaciółce, która odpowiedziała mi tym samym. Weszłam do swojego pokoju. Wzięłam piżamę i już byłam jedną nogą w łazience, gdy nagle usłyszałam wibracje mojego telefonu. Stał na drewnianej komodzie. Położyłam ubranie na łóżku i podeszłam do komody. Wzięłam telefon i popatrzałam na wyświetlacz. Louis przysłał sms’a. Otworzyłam wiadomość.
‘’Dobranoc.
-Louis xx ‘’ –przeczytałam. Uśmiechnęłam się sama do siebie. To naprawdę miłe. Odłożyłam telefon z powrotem na komodę. Poszłam zaliczyć wieczorną toaletę.
Rano obudził mnie dźwięk budzika. Zerwałam się z łóżka. Zakręciło mi się trochę w głowie więc z powrotem na nie usiadłam. Po jakimś czasie wstałam i poszłam się szykować do szkoły.
Po godzinie byłam już gotowa. Wzięłam torbę i wyszłam z pokoju.
-ROXANNEE! –usłyszałam krzyk przyjaciółki
-No idę ! –powiedziałam zbiegając ze schodów. Takie porozumiewanie się to u nas codzienność. Wyszłyśmy kierując się w stronę uczelni.
-ROXANNEE! –usłyszałam krzyk przyjaciółki
-No idę ! –powiedziałam zbiegając ze schodów. Takie porozumiewanie się to u nas codzienność. Wyszłyśmy kierując się w stronę uczelni.
Wykłady wyjątkowo strasznie się ciągnęły. Camilla zamiast robić notatki bazgroliła coś na papierze. Oczywiście nic mądrego. Najłatwiejszy sposób by trochę się pośmiać. Wyciągnęłam swój telefon by sprawdzić która godzina. Do końca zostało piętnaście minut.
-Nie wytrzymam-szepnęłam do Camilli.
-Nie ty jedna-powiedziała pokazując palcem na śpiącego Damon’a i już prawie przysypiającego Christiana. Zachichotałam, a profesor skierował na mnie wzrok wzmacniając głos. To znak bym przestała gadać. Od razu się uciszyłam. Dokładnie piętnaście minut później zadzwonił dzwonek. Damon i Christian nadal spali. Widocznie nawet dzwonek nie zdołał ich obudzić. Podeszłyśmy do nich.
-Te śpiące królewny! Pobudka !-szturchnęła chłopców Camilla. Ja zaś zaczęłam się śmiać.
-YYy co? –ocknął się Damon, a zaraz za nim Christian.
-No no chłopcy. Widzę, że wykład bardzo was zaciekawił. –zwrócił się do nich profesor zbierający swoje notatki z biurka.
-Tak panie profesorze –odpowiedział Damon.
-Był bardzo ciekawy –odezwał się Christian.
-Tak ? –podszedł bliżej nich poprawiając okulary na nosie.
-A o czym był ? –dodał pytając.
Chłopcy popatrzeli na siebie. Byli nieco zdezorientowani.
-No te oo tym … no.. –zaczął Damon.
-Właśnie o i o tym… -dodał zmieszany Christian.
-Tak myślałem. –powiedział profesor zabierając swoje notatki i wychodząc z sali. Ja wraz z Camillą zaczęłyśmy się śmiać.
-Dobra… chodźcie śpiące królewny. Proponuję kawę, tak dla orzeźwienia-zaproponowała Camilla. O tak to bardzo dobry pomysł, po za tą kawą. Nie lubię kawy. Było już po dzwonku. Na korytarzu powoli robiło się cicho. Wszyscy wyszliśmy kierując się do drzwi wyjściowych. Ja i moja przyjaciółka nadal nabijałyśmy się z Damon’ a i Christiana.
-Tak słodko spaliście … -powiedziała Camilla wychodząc z sali w której odbywały się wcześniej wykłady.
-O tak jak dwa niemowlaki. –dopowiedziałam.
Spojrzałam w lewo. Moim oczom ukazał się siedzący na podłodze brunet o szaro-niebieskich oczach. To Louis . Po jego twarzy można było wywnioskować, że siedzi tu jaką dobrą chwilę i najwyraźniej się nudzi.
-Lou? –byłam zdziwiona.
-Roxanne ! Nareszcie –powiedział wstając z podłogi i otrzepując tyłek. Tak, nasza uczelnia nie należała do najczystszych.
-Co ty tutaj robisz? –zapytałam posyłając mu promienny uśmiech.
-Czekałem aż skończysz zajęcia –odpowiedział patrząc prosto w moje oczy.
-Ale po co? –zaśmiałam się.
-Myślałem, że będziesz miała ochotę na jakiś miły spacer-powiedział uroczo się uśmiechając. Popatrzałam za siebie na resztę grupy.
-Nie spoko idź ! Przecież to tylko jedna głupia kawa, której i tak nie lubisz . Louis ważniejszy. A my widzimy się na treningu –powiedziała Camilla przyjacielsko się uśmiechając. Odwzajemniłam to tym samym.
-To jak masz ochotę? –zapytał Louis .
-Jasne –odpowiedziałam.
-To chodźmy –powiedział chwytając mnie za dłoń.
Zrobiliśmy parę kroków po czym usłyszałam za sobą głos Camilli.
-Tylko dzieci nie naróbcie! Nie będę ich bawić. –zrobiłam się czerwona. Louis’a najwidoczniej to rozbawiło, bo nie potrafił pohamować śmiechu. Wiedziałam, że coś odwali. Haha kocham ją –pomyślałam.
-Spokojna twoja rozczochrana-krzyknął do niej Louis. Wyszliśmy ze szkoły. Przed nią stało kilka czarnych wozów wypchanych ludźmi z aparatami. Którzy na widok nas od razu wybiegli z pojazdów i skierowali się ku nam.
-Cholera jasna! –rzucił do siebie Louis. No tak. Zapomniałam, że to nie są zwykli chłopcy. To najbardziej znany boy band na świecie. Po chwili wokół nas zgromadziła się spora grupka paparazzi. Louis chwycił mocniej za moją dłoń i próbował przedrzeć się przez wścibskich reporterów.
Zadawano nam mnóstwo pytań typu:
‘’Louis kto to jest?’’
‘’ to twoja nowa dziewczyna?’’
‘’co z Eleanor?’’
‘’Od kiedy się spotykacie’’
I naprawdę mnóstwo innych pytań. Byłam przerażona. Nie wiedziałam co się dzieje wokół mnie. Louis nie odpowiedział na żadne z tych idiotycznych pytań. Reporterzy nadal szli za nami. Louis odwrócił się za siebie po czym krzyknął .
-Biegnij! –nadal trzymał mnie za rękę. To naprawdę było bardzo zabawne. Przynajmniej z tej strony. Uciekaliśmy, a ci ludzie nadal za nami biegli. Kilka przecznic dalej odpuścili. Stanęliśmy. Louis puścił mnie po czym położył dłonie na swoje kolana. Był zmachany z resztą ja też.
-No to masz trening przed treningiem Rox –powiedział próbując uregulować oddech.
-A co tam trochę wzmocnię kondycję-powiedziałam również wyrównując oddech i śmiejąc się. Co nie współgrało ze sobą. Louis też zaczął się śmiać.
-Słuchaj, może odpuścimy sobie ten spacer i po prostu zaproszę cię na kawę. Niedaleko jest kawiarnia. –powiedział wyprostowując się.
-No w sumie przebiegliśmy prawie maraton. Ale nie lubię kawy –odpowiedziałam.
-No to herbatę –zaproponował brunet.
-Zgoda. –oboje poszliśmy do kawiarenki.
Weszliśmy do środka. Spędziliśmy naprawdę fajne chwile. Dużo mi o sobie opowiedział, ale też ja opowiedziałam mu o sobie. Mówił mi jak było z Eleanor i o jego innych związkach. Otworzyłam się. Przekonał mnie do siebie w stu procentach. Więc opowiedziałam mu o swoich związkach.
-Nie wytrzymam-szepnęłam do Camilli.
-Nie ty jedna-powiedziała pokazując palcem na śpiącego Damon’a i już prawie przysypiającego Christiana. Zachichotałam, a profesor skierował na mnie wzrok wzmacniając głos. To znak bym przestała gadać. Od razu się uciszyłam. Dokładnie piętnaście minut później zadzwonił dzwonek. Damon i Christian nadal spali. Widocznie nawet dzwonek nie zdołał ich obudzić. Podeszłyśmy do nich.
-Te śpiące królewny! Pobudka !-szturchnęła chłopców Camilla. Ja zaś zaczęłam się śmiać.
-YYy co? –ocknął się Damon, a zaraz za nim Christian.
-No no chłopcy. Widzę, że wykład bardzo was zaciekawił. –zwrócił się do nich profesor zbierający swoje notatki z biurka.
-Tak panie profesorze –odpowiedział Damon.
-Był bardzo ciekawy –odezwał się Christian.
-Tak ? –podszedł bliżej nich poprawiając okulary na nosie.
-A o czym był ? –dodał pytając.
Chłopcy popatrzeli na siebie. Byli nieco zdezorientowani.
-No te oo tym … no.. –zaczął Damon.
-Właśnie o i o tym… -dodał zmieszany Christian.
-Tak myślałem. –powiedział profesor zabierając swoje notatki i wychodząc z sali. Ja wraz z Camillą zaczęłyśmy się śmiać.
-Dobra… chodźcie śpiące królewny. Proponuję kawę, tak dla orzeźwienia-zaproponowała Camilla. O tak to bardzo dobry pomysł, po za tą kawą. Nie lubię kawy. Było już po dzwonku. Na korytarzu powoli robiło się cicho. Wszyscy wyszliśmy kierując się do drzwi wyjściowych. Ja i moja przyjaciółka nadal nabijałyśmy się z Damon’ a i Christiana.
-Tak słodko spaliście … -powiedziała Camilla wychodząc z sali w której odbywały się wcześniej wykłady.
-O tak jak dwa niemowlaki. –dopowiedziałam.
Spojrzałam w lewo. Moim oczom ukazał się siedzący na podłodze brunet o szaro-niebieskich oczach. To Louis . Po jego twarzy można było wywnioskować, że siedzi tu jaką dobrą chwilę i najwyraźniej się nudzi.
-Lou? –byłam zdziwiona.
-Roxanne ! Nareszcie –powiedział wstając z podłogi i otrzepując tyłek. Tak, nasza uczelnia nie należała do najczystszych.
-Co ty tutaj robisz? –zapytałam posyłając mu promienny uśmiech.
-Czekałem aż skończysz zajęcia –odpowiedział patrząc prosto w moje oczy.
-Ale po co? –zaśmiałam się.
-Myślałem, że będziesz miała ochotę na jakiś miły spacer-powiedział uroczo się uśmiechając. Popatrzałam za siebie na resztę grupy.
-Nie spoko idź ! Przecież to tylko jedna głupia kawa, której i tak nie lubisz . Louis ważniejszy. A my widzimy się na treningu –powiedziała Camilla przyjacielsko się uśmiechając. Odwzajemniłam to tym samym.
-To jak masz ochotę? –zapytał Louis .
-Jasne –odpowiedziałam.
-To chodźmy –powiedział chwytając mnie za dłoń.
Zrobiliśmy parę kroków po czym usłyszałam za sobą głos Camilli.
-Tylko dzieci nie naróbcie! Nie będę ich bawić. –zrobiłam się czerwona. Louis’a najwidoczniej to rozbawiło, bo nie potrafił pohamować śmiechu. Wiedziałam, że coś odwali. Haha kocham ją –pomyślałam.
-Spokojna twoja rozczochrana-krzyknął do niej Louis. Wyszliśmy ze szkoły. Przed nią stało kilka czarnych wozów wypchanych ludźmi z aparatami. Którzy na widok nas od razu wybiegli z pojazdów i skierowali się ku nam.
-Cholera jasna! –rzucił do siebie Louis. No tak. Zapomniałam, że to nie są zwykli chłopcy. To najbardziej znany boy band na świecie. Po chwili wokół nas zgromadziła się spora grupka paparazzi. Louis chwycił mocniej za moją dłoń i próbował przedrzeć się przez wścibskich reporterów.
Zadawano nam mnóstwo pytań typu:
‘’Louis kto to jest?’’
‘’ to twoja nowa dziewczyna?’’
‘’co z Eleanor?’’
‘’Od kiedy się spotykacie’’
I naprawdę mnóstwo innych pytań. Byłam przerażona. Nie wiedziałam co się dzieje wokół mnie. Louis nie odpowiedział na żadne z tych idiotycznych pytań. Reporterzy nadal szli za nami. Louis odwrócił się za siebie po czym krzyknął .
-Biegnij! –nadal trzymał mnie za rękę. To naprawdę było bardzo zabawne. Przynajmniej z tej strony. Uciekaliśmy, a ci ludzie nadal za nami biegli. Kilka przecznic dalej odpuścili. Stanęliśmy. Louis puścił mnie po czym położył dłonie na swoje kolana. Był zmachany z resztą ja też.
-No to masz trening przed treningiem Rox –powiedział próbując uregulować oddech.
-A co tam trochę wzmocnię kondycję-powiedziałam również wyrównując oddech i śmiejąc się. Co nie współgrało ze sobą. Louis też zaczął się śmiać.
-Słuchaj, może odpuścimy sobie ten spacer i po prostu zaproszę cię na kawę. Niedaleko jest kawiarnia. –powiedział wyprostowując się.
-No w sumie przebiegliśmy prawie maraton. Ale nie lubię kawy –odpowiedziałam.
-No to herbatę –zaproponował brunet.
-Zgoda. –oboje poszliśmy do kawiarenki.
Weszliśmy do środka. Spędziliśmy naprawdę fajne chwile. Dużo mi o sobie opowiedział, ale też ja opowiedziałam mu o sobie. Mówił mi jak było z Eleanor i o jego innych związkach. Otworzyłam się. Przekonał mnie do siebie w stu procentach. Więc opowiedziałam mu o swoich związkach.
Robiło się dosyć późno. Louis zaproponował, że odprowadzi mnie pod dom. Szliśmy za rękę. Tak po przyjacielsku. Przecież nie każdy taki gest musi sugerować, że jesteśmy parą. Byliśmy już prawie pod moim domem. Moją uwagę przykuł samochód z polską rejestracją.
-Chyba macie gości z zagranicy. –powiedział brunet .
Od razu pomyślałam o rodzicach. Cholera ! Dlaczego teraz?!
-To mogą być moi rodzice –powiedziałam zatrzymując się. Lou popatrzał na mnie z poważną miną .
-Powiedziałaś im o dziadku? –zapytał.
-Miałam to zrobić później. Nie sądziłam, że przyjadą. –byłam wystraszona. W każdej chwili mogą mnie stąd zabrać z powrotem do Wrocławia.
-Mam wejść z tobą ? –zapytał przybliżając się do mnie i obejmując. Nic nie odpowiedziałam. Ruszyliśmy. Przed drzwiami zatrzymałam się jeszcze na chwilę i odwróciłam w stronę Lou.
-Nie chcę stąd wyjeżdżać-powiedziałam szeptem. Byłam bliska płaczu.
-Coś wymyślimy. –powiedział dodając mi otuchy. Weszliśmy do środka. W salonie siedziała Camilla. Przeczucie mnie nie myliło . Wraz z nią siedzieli też tam moi rodzice. Skierowali wzrok na naszą dwójkę.
-Mamo? –udałam zaskoczoną.
-Dlaczego nam nie powiedziałaś ?! –od razu zaczęła moja mama.
-Miałam to zrobić, ale…- nie dokończyłam, bo przerwał mi mój ojciec.
-Ale co?! Kiedy miałaś zamiar nam to powiedzieć?! Czy w ogóle miałaś taki zamiar!?
-Tak, ale bałam się, że będę musiała wracać. –powiedziałam przez płacz. Poczułam dłoń Louis’a na swojej.
-No i dobrze. Bo wracasz razem z nami do Polski. Po jutrze mamy samolot. –powiedział zdenerwowany tata.
-Jak wy sobie to wyobrażacie do cholery!? Mam rzucić wszystko to co tutaj mam i wracać z wami ?!-nerwy mi puściły i zaczęłam krzyczeć, a do tego jeszcze płakać.
-Spokojnie-szepnął Louis.
-Puściliśmy cię tutaj ze względu na to, że będziesz pod dobrą opieką. Ty nawet dziadkiem nie potrafiłaś się zająć! Popatrz do czego doprowadziłaś !-krzyczała moja rodzicielka.
Jak ona mogła tak powiedzieć. No jak? Uważa, że to moja wina, że dziadek umarł? Przecież go nie zabiłam.
-To nie jej wina…- odezwała się Camilla
-Jak to nie?! Gdyby się nim zajęła jak należy to może żyłby do dziś! Ale nie!! Oczywiście!! Wolała imprezować i szlajać się z chłopakami!! Tylko to jej w głowie!! –krzyczała moja matka.
Nic się nie odzywałam. Na chwilę obecną stać mnie jedynie było na płacz.
-Żałuję, że cię… -próbowała coś powiedzieć, ale nie mogła dokończyć, bo mój ojciec skarcił ją wzrokiem.
-No dokończ!- powiedziałam podniesionym tonem.
-Po jutrze lecisz z nami do Wrocławia. –powiedziała już trochę spokojniej.
-Nigdzie nie jadę !!! –krzyczałam.
-Nie tym tonem ! Bez dyskusji. –powiedział tata. Louis przytulił mnie. Dobrze, że był obok. Dobrze, że była tam Camilla. Nie wiem co bym bez nich zrobiła.
________________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że rozdział się podoba :) CZYTASZ-KOMENTUJ XX
Bardzo dziękuję za komentarze! To naprawdę wiele dla mnie znaczy :)
Już niebawem dodam następną część :) Szczęśliwego Nowego Roku Wam życzę :)
Świetna część, mam nadzieję, że Lou przekona rodziców Rox i ta nie będzie zmuszona wracać do Polski. Lou zaraz po Rox jest moją najulubieńszą postacią. Bardzo się o Rox troszczy i widać, że zależy mu na niej ;)
OdpowiedzUsuńLou + Rox uwielbiam <333
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie
http://you-are-the-life-to-my-soul.blogspot.com/
bardzo fajny :) *_* heh ciesze się, że natrafiłam na twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńcałuski Nikoo <3
Zapraszam do mnie http://darkhopeofloveandpain.blogspot.com/ ( Opowiadanie jest o Niallu ( gang, broń, miłość, kłopoty ) Mam nadzieję, że wpadniesz, a jak Ci się spodoba, to pozostawisz coś po sobie ;***
Bony nich jej rodzice nie zabierają ! Błagam ona przecież ma być z Lou ! ( czekam na ten moment z taką niecierpliwością ) To w dodatku nie jej wina do cholery, ze jej dziadek umarł ! Co to za matka ja się pytam ? ;o Tak bym się na jej miejscu wkurzyła! nie wiem co bym zrobiła tej kobiecie ! Louis mógł jej coś powiedzieć ! Matko ale się wkurzyłam ! xd
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ! Mega mega mega ;* Czekam na dalsze losy. Oby Rox została ! :D
♥♥♥
Cieszy mnie, że Lou i Roxanne tak dobrze czują się w swoim towarzystwie. Widać, że łączy ich coraz większa zażyłość. Martwi mnie tylko reakcja rodziców dziewczyny na śmierć dziadka. Jej mama jest strasznie nie sprawiedliwa... Miałam nadzieję, że chociaż ojciec stanie po jej stronie, ale jak widać jest taki sam... Czekam na kolejną część. Oby nie musiała wyjeżdżać!:)
OdpowiedzUsuńNiektórzy nie są na miejscu i uważają, że każdy sobie ze wszystkim poradzi. Nawet jeśli radzi sobie w dany sposób, bądź postępuje, jak postępuje. Najgorzej zwalać na innych. - u mnie wiersze nowe, versemovie
OdpowiedzUsuńBoże, nie. Niech rodzice nie zabierają Rox z powrotem do Polski. ;c niech Louis ich namówi, aby została :D Rozdział świetny! Czekam na nn ;**
OdpowiedzUsuńu mnie rozdział 6. :)
♦ http://psychiatric-destroy-me.blogspot.com/
Boski jak zawszę. Nie mogę doczekać się kolejnej części :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :3
Serce pozostawione na Antarktydzie wczoraj,
OdpowiedzUsuńHarry Potter i Hardziób dzisiaj - wiersze Verse movie zapraszają
u mnie nowy rozdział na obu bloga ;*
OdpowiedzUsuń♦ http://you-are-all-i-have.blogspot.com/
♦ http://psychiatric-destroy-me.blogspot.com/
Zapraszam na ostatni rozdział Katiny i nowy szablon, który jest niejako prologiem nowego opowiadania;)
OdpowiedzUsuń